CRYSTAL PALACE
ARSENAL
ASTON VILLA
BRIGHTON
CHELSEA
EVERTON
LEICESTER
LIVERPOOL
MANCHESTER CITY
MANCHESTER UNITED
TOTTENHAM
WEST HAM

Rozgrywki WOMENS SUPER LEAGUE 2024/2025

WOMENS SUPER LEAGUE 2024/2025

1 kolejka WOMENS SUPER LEAGUE 2024/2025

25.09.24 / #pnk

Womens Super League 2024/2025

Women’s Super League 2024/2025. Choć co roku rywalizacja w najwyższej klasie rozgrywkowej Anglii jest niezwykle wyrównana i losy mistrzostwa ważą się praktycznie do samego końca, od pięciu lat obronną ręką z tej batalii wychodzi londyńska Chelsea. Pięć lat z rzędu to właśnie The Blues w ostatecznym rozrachunku udowadniają swoją dominację w kluczowych momentach, co przekłada się na uzupełnianie gabloty klubowej. Konkurencja nie śpi i gdy jedne uznane marki przechodzą chwilowy kryzys, inne wyłaniają się zza pleców, by postraszyć dominatorki ze stolicy. Kto tym razem rywalizować będzie o miano najlepszych w Anglii? Jak duże są szanse na wymianę na tronie WSL?

WEST HAM

Bardzo przykro patrzyło się na dyspozycję londyńskiej ekipy, która wydaje się nie dojechała zarówno kadrowo, jak i organizacyjnie do realiów WSL. Liga prężnie się rozwija i nie można przesypiać ani jednej chwili, by nie zostać totalnie w tyle. Jako polscy kibice i sympatycy brytyjskiej piłki tym bardziej będziemy trzymać kciuki za utrzymanie formy ze Stade de Reims Kingi Szemik, przed którą stoi arcytrudne wyzwanie zatrzymania potężnych ekip nie tylko w realiach angielskich, ale i europejskich. Postawa Polki może mieć kolosalne znaczenie dla losów całego sezonu, jeśli oczywiście nie będziemy świadkami niespodziewanej na ten moment ofensywy transferowej. Patrząc na suchą kadrę i wycenę wartości rynkowej, nasza bramkarka jest najdroższą zawodniczką klubu ex aequo z napastniczką, Viviane Asseyi. Czas pokaże, czy tym razem Rehanne Skinner wyciśnie więcej ze swych podopiecznych, aczkolwiek wydaje się, że TOP 8 to sufit możliwości West Hamu.

BRIGHTON

Mewy to zespół bardzo zbliżony poziomem gry do wyżej wymienianego Leicester. Bycie beneficjentem systemu rozgrywek w końcu nie jest zarezerwowany tylko dla jednej z ekip. Postawa Brighton na przestrzeni sezonu zdecydowanie nie zachwycała, jednak na tle reszty stawki absolutnie to nie dziwi. Kadrowo większość ligi odjechała i odjeżdżać będzie, o ile w siedzibie klubu nie nastąpi jakieś trzęsienie ziemi i przerost ambicji. Finansowo na ten moment The Seagulls nie dojadą do rozpoznawalnych bardziej marek, chociaż rezultat w nadchodzącej kampanii może być lepszy. Aktywność na rynku transferowym należy tutaj pochwalić, nawet mając na uwadze, że większość nazwisk to swego rodzaju anonimy. Tym mianem jednak wstyd nazwać nową gwiazdę zespołu, przychodzącą z Chelsea Fran Kirby. Nowym trenerem został Dario Vidosić, w którym pokładane są spore nadzieje nie tyle o przeskok w tabeli, co stworzenie konkurencji dla większej ilości przeciwniczek niż te skazywane na dół zestawienia.

TOTTENHAM

Tottenham wyszedł bardzo szybko ze szponów marazmu i tragizmu. Przy potencjale kadrowym, finansowym i organizacyjnym, dziewiąte miejsce w sezonie 2023/2024 to nie tyle wypadek przy pracy, co dramat i jakieś nieporozumienie. Konieczna była reorganizacja, by nie zostać tak blisko dna. Faktycznie, progres poczyniono, jednak na ten moment to rezultat idealnie na miarę londyńskiej ekipy. Ewentualne TOP 5 trzeba będzie brać z pocałowaniem ręki, a o prawie gry w Europie nie ma co myśleć. Tempo, w jakim absolutna czołówka ucieka jest niewyobrażalne i bardzo trudno za tym nadążyć. Rok czasu do wygaśnięcia kontraktu ma jeszcze Robert Vilahamm, szukający sposobu na wprowadzenie podopiecznych na jeszcze wyższy level. Choć patrząc po braku aktywności na rynku transferowym, planuje działać póki co na znanym sobie schemacie i pracować z tym, co zdążył już poznać.

LIVERPOOL

Z całą pewnością największe zaskoczenie, być może nawet sensacja, w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Czwarta lokata drużyny, która jeszcze w sezonie 2022/2023 grała w WSL jako beniaminek musi budzić respekt, zwłaszcza, jeśli spojrzymy progres, poczyniany w zastraszającym tempie. Choć walki o TOP 3 nie mieliśmy okazji w wykonaniu podopiecznych Matta Bearda obserwować, tak na przestrzeni sezonu cały czas znajdowały się one w pobliżu czołowej piątki, piłkarsko zostawiając za sobą choćby Tottenham oraz Aston Villę. Seria czterech wygranych spotkań w końcówce rozgrywek pozwoliła także wyprzedzić i powiększyć przewagę nad jadącym na tak zwanych oparach Manchester United. Już na początku okienka transferowego pokazano, że klub nie będzie bał się wydawać większych pieniędzy, by inwestować w przyszłość, gdyż za ćwierć miliona € ze Sportingu wykupiono 19 – letnią Kanadyjkę, Olivię Smith. Śmiało możemy założyć, że to jeszcze nie koniec, a apetyty w Liverpoolu rosną w miarę jedzenia. Bardzo mądrze zarządzany projekt z odpowiednim człowiekiem na czele musi wypalić i dzięki tak rozsądnemu zarządzaniu mamy okazję podziwiać narodziny kolejnej silnej marki na Wyspach Brytyjskich.

MANCHESTER CITY

Niewyobrażalnie musi boleć przegranie mistrzostwa w praktycznie przedostatniej kolejce sezonu. Manchester City bardzo długo nie ustępował kroku londyńskiej Chelsea, z którą przecież w dwóch meczach udało się zgarnąć aż cztery punkty. Katem finalnych wicemistrzyń okazał się jednak inny zespół ze stolicy Anglii. Absolutnie decydująca okazała się porażka 1:2 w 21. kolejce, przed którą przewaga nad The Blues wynosiło trzy „oczka”. Krzywdząca poniekąd okazała się tutaj formuła samych rozgrywek, gdyż w odróżnieniu od większości topowych lig, w WSL w przypadku tej samej liczby punktów o układzie tabeli decyduje bilans bramkowy, a nie starcia bezpośrednie, w których City było lepsze. Dwie bramki przed ostatnią serią zmagań jak najbardziej to w zasadzie nic, ale nie wszystko już zależało od samych podopiecznych Garetha Taylora. Liczyć musiały one na pomoc… Manchesteru United, w tym wypadku zobligowanego nieco do zatrzymania Chelsea. Niestety, skromna wygrana 2:1 nad Aston Villą wyglądała blado w obliczu pogromu, jaki mistrzynie zafundowały rywalkom, miażdżąc je 6:0. Ubiegła kampania pokazała jednak, że konkurencja jest arcymocna i z dużym prawdopodobieństwem seria wygranych tytułów ligowych zostanie przerwana. The Citizens mają wszystko, by wznieść to trofeum, o ile tym razem znajdą patent na Arsenal, niemający zamiaru odpuścić.

CHELSEA

Miano hegemona w Women’s Super League zasłużenie należy do londyńskiej Chelsea, lecz każdy z tych tytułów praktycznie do samego końca nie był pewny. W pierwszym mistrzowskim sezonie, zakończonym przedwcześnie w powodu pandemii miały one punkt straty do City, które miało jeden rozegrany mecz więcej, więc na bazie współczynnika procentowego wzrostu punktów tytuł trafił w ręce The Blues. Po roku udało się na sam koniec wypracować przewagę wynoszącą zawrotne… dwa „oczka” . Jeszcze ciekawej wyglądało to w kampanii 2021/2022, kiedy to po serii wygranych, koniecznych do obrony punktowej zaliczki, seria zwiększona została do trzech z rzędu. Później ponownie na dwa punkty odstawiły wicemistrzynie w osobie United, by dotrzeć do czasów współczesnych i korzystniejszemu bilansowi bramek. Wielu by uznało, że każde mistrzostwo niejako było przepychane, ale robienie tego tyle lat z rzędu świadczy o niezwykłym mentalu, panującym w szeregach dominatorek. Będziemy także świadkami nowego rozdania, gdyż na ławce trenerskiej zasiądzie niekwestionowana legenda kobiecej piłki, Sonia Bompastor. Na rynku transferowym na razie podejmowane są spokojne działania, a najgłośniejszy ruch to przyjście z PSG Sandy Baltimore. Po tylu latach wygrywania, perspektywa obrony trofeum w założeniu jest troszkę mniej kusząca, biorąc pod uwagę fakt, iż na europejskim podwórku wciąż nie udało się wygrać. Bynajmniej nie oznacza to odpuszczenia walki o szósty puchar z kolei, rywalizacja wciąż zapowiada się niezwykle intrygująco. Zwyczajnie w tym roku wewnętrznie towarzyszy najmniejsze przekonanie, że Chelsea się obroni.

CRYSTAL PALACE Kobiety

Wygrana tytułu na zapleczu nie przyszła wcale łatwo drużynie Crystal Palace. Ledwie punkt za ich plecami sezon skończył Charlton, a i przewaga nad trzecim Sunderlandem wynosząca pięć „oczek” wcale nie prezentuje się okazale. Choć należy zwrócić uwagę na fakt, iż w ofensywie zespół ten pozamiatał resztę stawki, jako jedyny zdobywając ponad 50 bramek, przeskok do realiów elitarnych może zweryfikować „siłę” ataku, jak i wyeksponować wszelakie luki w defensywie. Nic nie wskazuje na to, aby beniaminek uniknął losu Bristol City, który w kampanię 2023/2024 wchodził w tej samej roli. Jak to się skończyło niektórzy mogą nie pamiętać, lecz umówmy się – w żadnej poważniejszej lidze sześć punktów w 22 kolejkach nie ma prawa wystarczyć do awansu. Liczymy na jakieś przyjemne zaskoczenie, ale fajerwerków po samej teorii próżno się spodziewać.

LEICESTER

Choć The Foxes chyba na dobre pogodziły się z tym, że ich maxem jest zmieszczenie się ledwo w TOP 10 (gdzie przy 12 ekipach niezbyt to imponuje) , tak z tej walki zawsze wychodzą obronną ręką. Formuła rozgrywek, w ramach której spada tylko ostatnia ekipa daje im dość spore szanse na wypełnienie tego celu, nawet mimo fatalnej gry. Przecież początkowo w kampanii 2022/2023 Leicester szło na absolutny negatywny rekord dorobku punktowego, lecz nieoczekiwanie obudziło się jeszcze na czas, wykorzystując nieporadność i jeszcze gorszą dyspozycję na wiosnę Reading. Krótko mówiąc, ekipa ta praktycznie nie ma czym zaimponować, grają minimalistycznie, gdyż na sam koniec to wystarcza. Samoświadomość bycia lata świetlne za czołówką z innego punktu widzenia pozwala im się w 100% skupić na robieniu tego, co wychodzi im najlepiej – ratowaniu się na styk. Choć mając w lidze wówczas grający poniżej krytyki Bristol oraz bezpłciowy West Ham, wyjątkowo nie wyglądało to jak coś, co przyszło po wielkich trudach. Jeżeli po raz kolejny beniaminek nie dojedzie do poziomu WSL, Jennifer Foester i spółka mogą być spokojne o pozostanie w elicie.

EVERTON

Widoczny na przestrzeni roku jest minimalny regres Evertonu. Drużyna ta aktualnie straciła nawet miano najlepszej ekipy ze swojego miasta, a gra momentami raziła zwyczajnie w oczy. Szczególnie razi nieskuteczność w ofensywie w postaci 24 bramek w sezonie, co jest wynikiem lepszym jedynie od Bristol City oraz West Hamu. Jeśli najlepsza strzelczyni ekipy może się „pochwalić” zdobyciem 3 goli to problem widać jak na dłoni. Wszystkie znaki nie niebie i ziemi wróżą The Toffies marną przyszłość, jeśli nie zostanie powstrzymana wszelaka stagnacja w szeregach zarządu. Niechęć do transferów szokuje tym bardziej, że odeszła prawdopodobnie najlepsza piłkarka kampanii 2023/2024, Hanna Bennison. Jeżeli posiada się taki diament i Juventus po prostu sobie go zabiera to należy w końcu pójść po rozum do głowy i odpowiedzieć jakimś konkretnym przyjściem. Wątpliwa jest także dalsza perspektywa pracy Briana Sorensena, gdyż pod jego wodzą każdy się cofa. Jedno jest pewne – futbol, jaki nam prezentuje Everton nie przyciągnie wielu nowych fanów, a i może zniechęcić obecnych.

ASTON VILLA

Aston Villa postępowała przez cały sezon według konkretnego schematu, który charakteryzuje w teorii zespoły środka tabeli. Z lepszymi na papierze przegrywały, z gorszymi zwyciężały, czasami pojawiały się te wyjątki, potwierdzające w samej istocie regułę. Przynależność do nielicznego grona drużyn, którym jakiekolwiek punkty urwał Bristol City z pewnością nie jest chlubą narodu. Każdy chyba w strukturach klubowych chce zostawić niezbyt udaną kampanię za sobą i pójść dalej, o czym świadczą ruchy dokonywane przez klub. Bardzo optymistycznie wygląda persona nowego szkoleniowca, jakim został Robert de Pauw, prowadzący wcześniej Bayer Leverkusen. Jakby tego było mało, zainwestowano nareszcie bardziej w jakość piłkarską aniżeli marketingową. Wykupiono Paulę Tomas z Levante, za darmo przyszła Katie Robinson z Brighton oraz wypożyczono do końca sezonu Jill Baijings, która nie mogłaby liczyć na większą ilość minut w Bayernie. Nie oszukujmy się – odejście Alishy Lehmann to tylko strata czysto komercyjna, niezbyt interesujące władze Aston Villi w tej chwili. Jeśli uda się to okienko zwieńczyć przyjściem solidnej napastniczki, będącej realnym wsparciem dla zmierzającej powoli ku końcowi kariery Rachel Daly, w kwestii przygotowań kadry nie będzie można już nic zarzucić.

MANCHESTER UNITED

Z wiadomych względów zadane dzisiaj pytanie „Czy piąte miejsce Manchesteru United jest rozczarowaniem?” spolaryzowałoby sporą rzeszę kibiców. Mając na uwadze postawę Panów, która żenuje wtedy, kiedy współczynnik żenady sięga maksimum, należy zauważyć, że Panie także zmierzają w złym kierunku. Teoretycznie taka paczka uzdolnionych zawodniczek nie ma prawa skończyć poza TOP 4, w praktyce jednak zanotowały większą stratę do czwartego miejsca niż wynosiła przewaga nad szóstym. To samo w sobie przybliża narrację, że zmiany są nieuniknione. Trzeba otwarcie przyznać, że realnie zachodzą. Z klubem pożegnała się jedna z najlepszych bramkarek świata, Mary Earps, która przystała na ofertę PSG, co nie wydaje się mądrym ruchem z jej strony. Dodatkowo do Monterrey dołączyła Lucia Garcia, a kontrakt wypełniła Katie Zelem. Cieszyć mogą natomiast przyjścia, gdyż Dominique Janssen z Wolfsburga oraz Melvine Malard na stałe zasilające szeregi ekipy to prawdziwe wzmocnienia i zwiększenie jakości. Ciężko jednak wierzyć, czy wyzwaniu sprosta Marc Skinner, prędzej pracujący jednak na własne zwolnienie. Powiew świeżości na ławce w naszej opinii byłby potrzebny, aby osiągać rezultaty na miarę tego, co oferują indywidualnie zawodniczki.

ARSENAL 

Trzeba nazwać tutaj rzeczy po imieniu – na przestrzeni sezonu Arsenal przegrał mistrzostwo na własne życzenie. Najbardziej niezrozumiałe straty punktów miały miejsce przeciwko zespołom, z którymi to zwyczajnie nie miało prawa się wydarzyć. O ile porażka z Chelsea jest wytłumaczalna, a ta na otwarcie sezonu z Liverpoolem poniekąd zrozumiała, tak przegrane derby stolicy z Tottenhamem oraz absolutnie sensacyjna przegrana z West Hamem były kluczowe. Ciężko w to uwierzyć, zważywszy na fakt, iż udawałoby się choćby dwukrotnie bez większych kłopotów ograć Manchester City i rozgromić na własnej murawie mistrzynie 4:1. Brak konsekwencji ze średniakami wpłynął zdecydowanie na układ tabeli, także spokojnie najniższy stopień podium można uznać za rozczarowanie. Z samego tytułu rywalizacji w Londynie na pewno martwi niemoc w walce z podnoszącą niezmiennie od pięciu lat trofeum Chelsea. Tu także potrzeba zmian i otrzymaliśmy już lekki przedsmak tego, co może się wydarzyć do końca okienka. Vivianne Miedemę (Manchester City) zastąpiła Mariona Caldentey z FC Barcelony. Do pierwszej drużyny wcielono także wielki talent w postaci Michelle Agyemang. A to z pewnością dopiero początek.